Spisywanie solówek

Termin znają wszyscy pasjonaci muzyki jazzowej. „Spisanie”, czyli przepisanie ze słuchu muzyki, której nie ma w nutach. 

Zazwyczaj improwizacje (solówki) jazzowe należą do tego rodzaju muzyki, którego nie można znaleźć w nutach. Wyjątkiem są (tak jak tutaj) solówki spisane przez innych muzyków.

Po co to robić?

Powodów jest kilka:

  1. Kształcenie (ćwiczenie) słuchu.
  2. Nauka improwizacji.
  3. Nauka „jazzowego brzmienia”

1. Kształcenie słuchu.

Wszyscy, mający za sobą edukację muzyczną, znają przedmiot „Kształcenie słuchu”. Polega on głównie na śpiewaniu przez ucznia tego, co widzi w nutach lub na pisaniu w nutach tego, co gra (włącza) nauczyciel. Doświadczenia z „Kształcenia słuchu” na poszczególnych etapach edukacji muzycznej mam różne i nie będę ich oceniał. Napiszę tylko o pozytywnych doświadczeniach. 

Najlepsze są te, gdzie kształcenie słuchu było oparte o materiał, który mnie interesował. Słuchanie i pisanie tego, co lubię przynosiło najlepsze efekty i co najważniejsze, było świetną zabawą. Nie sądzę, żeby słuchanie i pisanie atonalnych melodii dało mi więcej, niż praca z ulubionymi piosenkami. Dlatego zachęcam do spisywania i grania wszystkiego, co wam się podoba. Nieważne, czy będzie to melodia tytułowej piosenki ulubionego serialu, solo saksofonu z przeboju POP, czy improwizacja jazzowa.

2. Nauka improwizacji

Granie tego, co zagrał ktoś inny, jest jednym ze sposobów nauki. Naśladowanie innych, wielkich artystów to metoda, którą stosują nie tylko jazzmani. Robią to kompozytorzy, reżyserzy, malarze, pisarze, tancerze. Nie ma w tym nic złego. Wszyscy wielcy artyści najpierw uczyli się od swoich starszych kolegów. Lepszej drogi nie ma. 

W jaki sposób zrobić praktyczny użytek ze spisywanych melodii, solówek? 

Spisanie najbardziej skomplikowanej solówki nic nam przecież nie da podczas własnej improwizacji, nawet jeśli nauczymy się jej na pamięć. Nagranie solówki Mistrza S. Stitta było dla mnie ćwiczeniem z kształcenie słuchu, sprawdzeniem w jaki sposób można jeszcze zagrać bluesa w Bb, i zwyczajnym „chellengem”, zabawą. Ale podczas improwizacji nie będę przecież czekał, aż frazy Stitta, które mam w głowie, „będą pasować” do progresji pojawiających się akordów. To już nie będzie improwizacja. 

Co zatem z tym zrobić?

Słyszałem kiedyś złote rady typu: „spisz solówkę, naucz się jej na pamięć we wszystkich tonacjach”. Jeśli wybierzesz na początku zbyt trudną solówkę, nie będziesz w stanie jej zrozumieć. Nawet jeśli uda Ci się ją zagrać, to przeniesienie do wszystkich (dwunastu) tonacji, będzie barierą nie do przejścia. Pojawiają się wówczas znane nam wszystkim wyroki: „Jestem zbyt słaby”, „Nie nadaję się”, „Jestem za mało zdolny”. Nie daj się wciągnąć w tą pułapkę. 

Czy można uczyć się ze spisanych już solówek? Oczywiście, że tak. Wybierz ulubiony fragment, frazę, motyw i postaraj się go zrozumieć. Następnie spróbuj go zagrać w innej tonacji. Z czasem będziesz umiał go zagrać w kolejnych, a być może we wszystkich.

Nie rezygnuj jednak z samodzielnego spisywania. Uwaga, jaką będziesz musiał poświęcić przy tym sposobie pracy, zmusi Cię do lepszego zrozumienia muzyki i pomoże  kształcić słuch.

Dlatego:

  • Zbieraj jak najwięcej ulubionych, krótkich fraz.
  • Zapisuj je w nutach (nawet jeśli na początku twój zapis nutowy nie będzie idealny)
  • Zrozum je i próbuj transponować (nawet jeśli będzie to tylko do jednej tonacji, później do kolejnej, itd.)

Jeśli nauczysz się TYLKO JEDNEJ frazy w tygodniu, to po roku będziesz miał w głowie 48 fraz. Jeśli coś w nich zmienisz (rytm, artykulację, rejestr itd.), a siłą rzeczy stanie się tak z wielu względów, choćby z powodu zawodnej pamięci, to frazy zaczną się przenikać, mieszać, a Ty  nie będziesz już nawet wiedział, że przed chwilą wzorowałeś się np. na Parkerze. 

Dlatego, nie utrudniaj sobie początków i zawsze staraj się dobrze bawić. To działa.

Nauka „jazzowego brzmienia”

Pytanie „jak uzyskać jazzowe brzmienie?”, jest jednym z powracających, niemal mitycznych pytań, na które trudno jest odpowiedzieć, bo nie ma prostej recepty. Tak samo, jak nie ma prostej recepty na  poprawną intonację, (choć na pytanie „jak grać czysto?” starałem się odpowiedzieć najlepiej i najprościej, jak umiem w podręczniku: zakładka „Jak ugryźć saksofon” – Suplement). 

Zazwyczaj wyobrażenie o drodze do uzyskania „jazzowego brzmienia” jest takie:

  1. Jazzowy ustnik
  2. Jazzowy stroik
  3. Jazzowa ligatura 
  4. Jazzowy saksofon

Do zestawu brakuje jeszcze jazzowych butów 😉

Prawda jest taka, że świetny, świadomy saksofonista zagra „jazzowo” bez tego zestawu, a nieświadomemu najlepszy zestaw nie pomoże. 

Dlatego pierwszym etapem na tej drodze powinno być słuchanie i próba naśladowania tego, czego nie ma w nutach. Naśladowanie wszystkiego, co słyszymy bez szczególnego zastanawiania się nad składowymi, a jest ich wiele: dynamika, artykulacja, intonacja, barwa, frazowanie. 

Mam dobrą wiadomość: wystarczy słuchać i naśladować, można powiedzieć nawet, że do przesady. Nawet jeśli w solówce jest „nieczysty”(nie znaczy zły) dźwięk, zagraj nieczysto, jeśli jest nierówno (nie znaczy źle), zagraj nierówno. Naśladowanie szczegółów to najlepsza droga do szukania „jazzowego brzmienia”. Na końcu tej drogi nie chodzi przecież o naśladowanie, ale o znalezienie tego, co nam się podoba, o znalezienie własnego brzmienia. Trzeba grać, próbować, słuchać i nie czekać na wynalezienie cudownego ustnika, który wszystko za nas zrobi bo takiego nie ma i nie będzie.

Napisz komentarz